Druga część manga update. Poprzednią znajdziecie TUTAJ.
5. Yona w blasku świtu (Akatsuki no Yona)
Przyznam szczerze, że anime oglądałam bardzo dawno temu (chyba, jak jeszcze wychodziło). Czytając ten tom nie byłam pewna czy skończyłam czytać poprzedni i miałam lekki mętlik w tym, co obecnie się dzieje. Po odnalezieniu Niebieskiego Smoka trzeba było wyruszyć na poszukiwania kolejnego — Zielonego. Jak w przypadku Białego i Niebieskiego było łatwo przekonać ich do podróży z naszą główną bohaterką i jej świtą, tak w przypadku Jea-Ha'y (przepraszam, jeżeli coś źle odmieniam) już nie było tak prosto. Pomimo tego, że Smoki mają zakodowane, że powinny pomagać swojemu władcy, Jea-Ha ma kompletnie inne plany. Z pomocą przychodzi nam kapitan piratów, która pomimo lekkiej niechęci do Yony, która nic nie wnosi do jej statku, przyjmuje bandę czerwonowłosej i razem ruszają ratować kobiety przeznaczone na sprzedaż.
Lubię Yonę za jej prostotę, a zarazem za to, jak pokazuje uczucia bohaterów, którzy zmagają się ze swoim być albo nie być. No i oczywiście za różnorodność bohaterów. Nikogo nie powinno dziwić, że uwielbiam Haka za to, jaki jest w stosunku do Yony — często z niej drwi, ale równocześnie zrobiłby dla niej dosłownie wszystko. Uwielbiam też uroczą stronę Niebieskiego Smoka (przez niego też kupiłam preorder tej mangi dla ślicznej pocztówki), który w ciszy obserwuje i odzywa się tylko wtedy, kiedy musi. Ten jego spokój jest w pewnym sensie stabilizatorem reszty bohaterów, którzy chyba nie wiedzą, co to cisza i spokojne przekazywanie swojego zdania. No cóż, tomik skupiał się tylko na akcji z ziołem, które Yona musiała zdobyć, aby dostać się na statek oraz ze zniewolonymi kobietami. Nie wiemy, jak się to skończyło, gdyż akcja będzie kontynuowana w następnym tomiku. Ogółem oceniam 6. tom pozytywnie. Jak już wspominałam, lubię tę serię od bardzo dawna. Po obejrzeniu anime zaczęłam czytać mangę na internecie, ale przerwałam chwilę po pojawieniu się Zeno. Gdy dowiedziałam się, że będzie wydawana w Polsce, stwierdziłam, że skusze się na nią.
Lubię Yonę za jej prostotę, a zarazem za to, jak pokazuje uczucia bohaterów, którzy zmagają się ze swoim być albo nie być. No i oczywiście za różnorodność bohaterów. Nikogo nie powinno dziwić, że uwielbiam Haka za to, jaki jest w stosunku do Yony — często z niej drwi, ale równocześnie zrobiłby dla niej dosłownie wszystko. Uwielbiam też uroczą stronę Niebieskiego Smoka (przez niego też kupiłam preorder tej mangi dla ślicznej pocztówki), który w ciszy obserwuje i odzywa się tylko wtedy, kiedy musi. Ten jego spokój jest w pewnym sensie stabilizatorem reszty bohaterów, którzy chyba nie wiedzą, co to cisza i spokojne przekazywanie swojego zdania. No cóż, tomik skupiał się tylko na akcji z ziołem, które Yona musiała zdobyć, aby dostać się na statek oraz ze zniewolonymi kobietami. Nie wiemy, jak się to skończyło, gdyż akcja będzie kontynuowana w następnym tomiku. Ogółem oceniam 6. tom pozytywnie. Jak już wspominałam, lubię tę serię od bardzo dawna. Po obejrzeniu anime zaczęłam czytać mangę na internecie, ale przerwałam chwilę po pojawieniu się Zeno. Gdy dowiedziałam się, że będzie wydawana w Polsce, stwierdziłam, że skusze się na nią.
6. Kakegurui
Ach, tomik 3. i 4. to miód dla moich oczu. Pomimo dostępności anime na Netflixie nie obejrzałam go, gdyż zaczęłam od mangi. Zapewne obejrzę je dopiero po przeczytaniu mangi do odpowiedniego momentu. Co lubię w tej mandze? Oczywiście hazard! A raczej to, jak akademia do niego podchodzi. Każda z postaci ma swój indywidualny charakter, historię, metody i osoby wątek. To mi bardzo przypomina Akuma no Riddle, gdzie była podobna sytuacja — każdy z odcinków to inny przeciwnik. Podobnie ma się z Kakegurui, gdzie każdy z tomów pokazuje coś innego. Tym razem Yumeko miała do czynienia z masochistką i idolką. No powiem szczerze fajne połączenie. Jednak żeby nie było tak pięknie, coś mi nie pasowało. Ja wiem, że to tylko manga, jednak z deka denerwuje mnie ta przenikliwość Yumeko, która dostrzega dosłownie wszystko i jest kilka kroków przed przeciwnikiem. Oczywiście nasza bohaterka też opiera się na instynkcie i domysłach, jednak motyw z aż takim zaufaniem do Suzui'a może z deka dekoncentrować czytelnika tak jak mnie. Pomijając już to, osobiście Jabami bardzo mnie zainteresowała. Jej inteligencja i nieszablonowy charakter sprawia, że chce się to czytać. Oprócz tego manga sprawia, że czasami muszę pomyśleć, więc odprężenie się i czytanie Kakegurui nie idzie u mnie w parze.
Trzeci tom był dla mnie okej, dowiadujemy się z niego kilku ciekawych rzeczy. No i relacja pomiędzy Mary a przewodniczącą jest napisana dziwnie, ale zarazem intrygująco. Jestem ciekawa, jak się w ogóle rozwinie cała sprawa z przewodniczącą i całym samorządem (btw, co Japończycy mają z tym że w mangach wszystko spada na uczniów? Gdzie nauczyciele?).
Czwarty tom to akcja z Idolką Yumemi Yumemite — typiarą, którą miałam ochotę udusić minimum kilka razy przez cały tomik. Jakoś nigdy nie lubiłam idolek i to się raczej nie zmieni. Jeszcze zachowanie samej Yumemite jest tak mocno irytujące, że, nie ukrywam, rzuciłam w pewnym momencie tomikiem o ścianę. Sytuacja miała miejsce, kiedy przyznaje się do tego, że nienawidzi spoconych fanów z jej fanklubu. No szlag mnie trafia, kiedy to czytam. Jak nie chcesz czegoś takiego, to im to powiedz. Jak cię kochają, to się posłuchają! Jednakże przyznaję, że Yumemi ma łeb, jeżeli chodzi o hazard. Postawić swoją przyszłość na szali w rozgrywce z wariatką? To jest dopiero wyzwanie! Pomimo tego, że manga jest dość przewidywalna, lubię ją czytać dla tej adrenaliny. Tak, przyznaję się, że czytając Kakegurui poziom adrenaliny w moim organizmie wzrasta, a tym samym endorfiny. Nie wiem dlaczego tak jest, ale lubię motyw hazardu, w dodatku tak ciekawie wplątanego w całą fabułę i nie tak monotonnego, jak zwykły poker czy black jack. Ogółem wszystkie kategorie ze starcia z Yumemite podobały mi się, jednak nie jestem zadowolona z zakończenia, gdzie fani Yumemi mimo wszystko pozostali przy niej. No przepraszam, ale ja po takim czymś zastanowiłabym się dwa razy kogo wspieram. Chyba że ci ludzie nie mają mózgów lub są zbyt zaślepieni jej osobą.
Tyle na temat Kakegurui. Czekam na następny tom i mam nadzieję, że autor dostarczy jeszcze więcej emocji.
7. Citrus
Citrus to jedna z pierwszych mang, jakie zaczęłam czytać na internecie. Miałam do niej wielki sentyment i pomimo tego, że oglądałam anime i już dawno miałam przeczytane obecne wydarzenia, i tak kontynuuje kupowanie tej mangi. Obecnie na celowniku miałam 7. tom.
Choć Citrus to w moich oczach manga dość abstrakcyjna posiadająca swoje wady i zalety, wciąga czytelnika w zaskakujący sposób. Sama "zakazana" relacja pomiędzy siostrami jest już wystarczająco dziwna, ale przecież nie są złączone krwią, czyż nie? Tomik 7. to dalszy rozwój relacji Yuzu i Mei, które przeszły już do następnej fazy, choć dalej ukrywają swój związek. Ciekawym zagraniem ze strony twórców jest niezaprzeczalnie rozwój charakteru Mei, która od pierwszego tomu zmieniła się niemal nie do poznania, a to wszystko przez wpływ Yuzu. Ten tom wprowadza również nową postać, raczej epizodyczną, która przynosi dodatkową akcję w idealnym świecie dziewcząt. Suzuran Shiraho to dziewczyna o przenikliwym wzroku i niecodziennym zainteresowaniem. Przez swoje obserwacje potrafi uchwycić niewiarygodne rzeczy, o których nie mają pojęcia nawet sami zainteresowani. Saburouta (autorka) korzysta ze standardów romansów i ponownie pokazuje, jak cudowna jest miłość od pierwszego wejrzenia (nie, nadal w nią nie wierzę). Shiraho zakochuje się w Mei, a raczej w jej obliczu, które pokazuje przed całym światem. Co prawda Mei zaczęła się już zmieniać jakiś czas temu, jednak swoją "lepszą" stronę pokazuje nadal tylko w towarzystwie Yuzu. Podobał mi się pomysł festiwalu i wydarzeń, które tam się odbywały. Nie ukrywam, że widok Mei w yukacie przyprawił mnie o zawał serca, a do tego związane włosy... czysty majstersztyk (dodając do tego przepiękną kreskę Saburouty). A wracając jeszcze do Shiraho, podoba mi się jej relacja z Yuzu. Pomimo tego, że dostała kosza od Mei, zaprzyjaźnia się ze starszą Aiharą i chce jej pomóc w uzyskaniu większej ilości czasu, który mogłaby poświęcić na budowanie coraz to mocniejszej więzi z Mei (nie wspominałam o tym, ale Yuzu i Shiraho poznały się na szkole letniej).
Tomik oceniam pozytywnie i nie mogę uwierzyć, że manga zbliża się powoli do końca (no jeszcze 3 tomiki, ale to i tak małooo).
8. Boruto
Ostatnią mangą na liście jest 8. tom Boruto. Przyznam szczerze, że z samego początku skazywałam całą serię Boruto na porażkę, ze względu na uprzedzenia, co do kontynuacji świetnych serii, jednakże po kilku pierwszych tomach zmieniłam swoje zdanie i uważam następcę Naruto za coś udanego.
Ósmy tom rozkręca akcję z Łuską. Dowiadujemy się nieco więcej, czym jest Karma i o przeszłości Kawakiego. Dobrym posunięciem twórców jest ogarnianie nowego bohatera całej serii i pokazywanie jego relacji z Naruto i Boruto. Wątek Łuski ma duży potencjał i nie jest ważne to, że z deka przypomina Orochimaru. Dzięki niemu dostajemy dawkę nowych bohaterów oraz pokaz nowej technologii, jaka nastała w erze powojennej. Jeżeli chodzi o nowych bohaterów — odkąd zobaczyłam Kojiego Kashina, nie mogę przestać myśleć o tym, że nasz ukochany Jiraya zostawił po sobie dzieciaka. Możliwe, że to tylko specjalny zabieg twórców, że Kashin jest bardzo podobny do legendarnego sanina, jednak może być też tak, że to naprawdę syn Jirayii, co by wyjaśniało to, że mógł się na spokojnie przedostać do Konohy, omijając zabezpieczenia rodu Yamanaka.
Jedną z rzeczy, która bardzo mi się spodobała jest relacja między Kawakim, a Naruto. Uzumaki już w swojej serii miał dar przekonywania i sprowadzania złych na dobrą drogę, ale jego tajemna moc jest również ukazana w serii swojego syna. Widać jednocześnie, że Naruto naprawdę dojrzał (no w końcu jest po trzydziestce) i był doskonałym wyborem na 7. Hokage.
Wspomniałam wcześniej o nowych technologiach. Nie podoba mi się to, że Naruto z genialnego shinobi został ukazany jako bezradny dzieciak, który nie może poradzić sobie z jednym przeciwnikiem. Pamiętamy, jak walczył z Sasuke, jednym z najpotężniejszych ninja w świecie Naruto, a tutaj dostajemy walkę pomiędzy Naruto a Deltą i najwyraźniej to posiadaczka zaawansowanego sprzętu dominuje.
Pomijając ten szczegół, jestem zadowolona z tomiku i mam nadzieję na większy rozwój historii organizacji i na dalsze ćwiczenia nad Karmą (oraz mocniejsze wyjaśnienia czym tak właściwie to jest).
To już na tyle z manga update. Mam nadzieję, że przypadł wam do gustu. Postaram się robić takie coś częściej niż raz na kilka lat.
Do usłyszenia w następnych postach!
PS.: W BIBLIOTECZCE pojawiły się zdjęcia mojej obecnej kolekcji.
PS.: W BIBLIOTECZCE pojawiły się zdjęcia mojej obecnej kolekcji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz