czwartek, 27 czerwca 2019

Jak przez gips dostaję depresji

Aby zrozumieć dalszą część tego materiału, trzeba najpierw poznać moją krótką historię z kontuzjami. Zacznijmy więc od pierwszej — złamania prawej ręki w łokciu jako dziewięciolatka. Stało się to dokładnie dziesięć lat temu. Przyczyna złamania? Upadek na trampolinie i przygniecenie przez kuzynkę. Efekt? Okropny ból, ręka usztywniona na wyciągu, kilka miesięcy w gipsie, a następnie kolejne rehabilitacji. Oprócz tego był to początek lata, w dodatku bardzo gorącego lata. Kolejna kontuzja to skręcenie lewej kostki na turnieju siatkarskim w 3 gimnazjum, ale o tym pisałam w tym poście —> TUTAJ. Powiem tylko, że to też był czerwiec. Teraz przejdźmy do obecnej kontuzji. Złamanie nadgarstka prawej ręki podczas jazdy na wrotkach na WCC. I na tej kontuzji skupię się bardziej w dalszej części tego postu.

Jeżeli nie chce Wam się czytać całej historii złamania i chcecie przejść do konkretów to przejdźcie do znaczków "><><><><><><><".

Złamanie miało miejsce podczas drugiego dnia Warsaw Comic Con, gdzie z koleżanką postanowiłyśmy pójść na wrotki. Nieszczęśliwie upadłam i złamałam rękę. Po 20 minutach na miejsce przyszli ratownicy medyczni, ale to tak naprawdę była kpina, a nie pomoc. Zabrali mnie do karetki, bo przyszli bez niczego, żadnej chusty ani nawet bandażu, gdzie dostali zgłoszenie, uwaga cytuję, "PODEJRZENIE ZŁAMANIA NADGARSTKA". No w takim przypadku przydałoby się chociaż mieć chustę, prawda? Zwłaszcza że musiała przejść przez całą halę, aż do karetki. Tam lekarz sprawdził rękę (po prostu ją dotknął bez uciskania ani nic. To już nawet gościu od wrotek lepiej to sprawdził) i zaczął wypisywać coś na kartce, a następnie mówi: "Dobrze, to usztywnimy i pojedzie Pani do szpitala". Oczywiście do szpitala miałam jechać sama. Usztywnili rękę, w dodatku źle, bo złamanie było w powietrzu, a usztywnienie poszło na całkowicie zdrowe miejsce. O tym, że bandaż zawiązali za mocno, już nie mówię. Jeszcze, gdy zapytałam ich gdzie w Warszawie znajdę najbliższy szpital, bo nie jestem stąd i ciężko mi się jest zorientować to dostałam odpowiedź "popytaj miejscowych". NO DOBRA. Dobrze, że mam znajomych w Warszawie, którzy powiedzieli mi jaki szpital jest najbliżej centrum. Po dojechaniu autobusem z Nadarzyna do Warszawy i dotarciu na SOR zaczęło się wieczne czekanie. No to sobie poczekałam, popłakałam z bezsilności i po 5 godzinach weszłam do internisty. No i zaczęło się dalsze czekanie do ortopedy. Jak już przyszła moja kolej to lekarz ortopeda potwierdził źle usztywnienie ręki, zrobił prześwietlenia, potwierdził złamanie i założył półgips za łokieć. Wysłał do domu i kazał się zgłosić do ortopedy w moim mieście.  I tu się zaczyna zabawa.

><><><><><><><
Jak część ludzi wie, mieszkam sama, także radzenie sobie z jedną ręką w gipsie było i jest bardzo utrudnione. W dodatku po wizycie u mojego ortopedy został mi założony cały gips też ponad łokieć i rozumiem to, kość promieniowa dochodzi aż do łokcia. Jednakże miałam mieć jego zdjęcie dwa tygodnie po założeniu, czyli według kalendarza miało to nastąpić 25 czerwca. Niestety lekarze wyjeżdżali wtedy na urlopy, więc wizyta została ustalona na 2 lipca, po czym została odwołana i jest obecnie na 9 lipca. Rozumiecie? Dwa tygodnie dodatkowe w tym gipsie. I powiem szczerze, po tej informacji po prostu się popłakałam. Nazwiecie mnie pewnie małym dzieckiem, które popłakało się, bo wizyta u lekarza została przełożona tylko o tydzień. Dla niektórych to jest tylko tydzień, dla mnie jest to aż tydzień. Wiecie, jest gorąco, jestem po maturze, miałam w planach tyle rzeczy, a obecnie nie jestem w stanie nawet sobie ugotować. Co prawda posługiwanie się lewą ręką nie jest dla mnie aż tak męczące, bo nauczyłam się tego już te kilka lat temu, ale sam fakt ciążenia gipsu na przodującej ręce jest nie do zniesienia. To nie utrudnia mi tylko gotowania, ale również zmywania, sprzątania, pisania, czytania czy nawet podróżowania. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że mam usztywniony zdrowy staw. Staw, który kiedyś był złamany. Obecnie boli mnie gorzej niż złamany nadgarstek, bo nie może się w żaden sposób poruszać. 
Zdaję sobie sprawę, że brzmię jak popaprana, bo jak mogę narzekać na gips, który de facto "leczy mi kontuzję", ale no... mogę narzekać. Wiecie, co jeszcze jest śmieszne? To moja trzecia kontuzja i trzecia w okresie letnim. To chyba jakiś znak, że lato to nie moja pora roku. 
Oprócz tego dodam jedną istotną rzecz, dlaczego obecnie jest mi tak ciężko. Zbliżają się wyniki matur, którymi naprawdę się stresuję. To potęguje ten stan depresji, którą przeżywam również przez samotność, na którą sama się skazuję. 

Post niestety wyszedł nazbyt długi, ale musiałam to w końcu napisać i odciążyć się z tego wszystkiego. Nie wiem co zrobić. Czekać do 9 lipca na wizytę, czy iść po kartę, potem do lekarza pierwszego kontaktu po skierowanie i iść do innej poradni. Miałam taką fajną kartkę, gdzie odliczałam sobie dni do tego 2 lipca. Myślałam "wreszcie zdejmą mi ten gips z łokcia i będę mogła zrobić tyle rzeczy", a tu kolejny tydzień, który dłuży mi się jak nie jeden dzień w szkole. Nie mam już siły na nic. Po prostu się wykańczam na własne życzenie. 
Adios kochani.
CREATED BY
MAYAKO
CREDIT: ART