niedziela, 21 października 2018

Co obejrzałam w ostatnich miesiącach? [CZĘŚĆ 2.1 - SERIALE]

Przechodzimy już do kolejnego posta, z serii "Co obejrzałam...". Jak widzicie po tytule, ten również został podzielony, ale spokojnie! To nie przez to, że będzie jakoś bardzo długi. W sumie seriali obejrzałam naprawdę baaardzo mało. Post podzieliłam, ze względu na zbliżającą się serię postów, a późniejsza część ma z nim wiele wspólnego.

No to co? Chyba czas zaczynać!


1. Orange is the new black



Gdy tylko dostałam dostęp do Netflixa, pierwsze co zrobiłam to zaczęłam oglądać ten właśnie serial. Z początku nawet nie wiedziałam o co w nim chodzi, co będzie się działo, ani nie znałam żadnej aktorki, która w nim występuje. Po prostu polecało mi go bardzo dużo osób, więc stwierdziałam "Hej! To tylko 6 sezonów, nie jest źle!". Tak... To był chyba mój rekord w oglądaniu czegokolwiek, gdyż wszystkie te sezony obejrzałam w, uwaga, niecały tydzień. Serial był tak niesamowity, że nie mogłam się od niego oderwać. Jednakże teraz tego żałuję, gdyż na sezon siódmy muszę czekać do przyszłego roku, a wiecie, że do cierpliwych osób nie należę.
Zacznijmy więc od początku.
Sezon pierwszy: Na początku dowiadujemy się, że główna bohaterka, którą jest Piper Chapman(Taylor Schilling), dostała wyrok na piętnaście miesięcy (jeżeli dobrze pamiętam) i postanowiła samowolnie zgłosić się do więzienia. Nie powiem, pierwsze odcinki czasami mocno mnie irytowały ze względu na samą postać Piper. Zresztą, co tu dużo mówić, jej zachowanie w kwestii innej bohaterki więzienia, Alex Vause (Laura Prepon) też nie było moim zdaniem okej. Wnioskuję to po przebitkach z przeszłości tych bohaterek, gdyż obie panie były związane ze sobą silnym uczuciem, co serial mocno zaznacza. Ogółem na wprowadzenie bardzo podobał mi się klimat całego więzienia, pracy więźniarek, zachowań strażników. Jak dobrze pamiętam to serial jest oparty na książce byłej więźniarki - postać Piper Chapman jest na niej wzorowana.
Już nie pamiętam dokładnie co się działo w pierwszym sezonie, ale wiem, że bardzo mi się podobał. Gdyby tak nie było, pewnie zaraz porzuciłabym cały serial i nie doszła do odpowiednich wniosków po obejrzeniu kolejnych.
Sezon drugi: Tutaj początek trochę mnie jednak usypiał, jednak na szczęście po kilku dniach w innym więzieniu, trafiliśmy z powrotem do Lichfield. Dostajemy nowe perypetie bohaterek i ponownie przestajemy się nudzić. Jednak to, na co zwracamy uwagę to problemy Alex i znowu zachowanie Piper. Wiem, że nie mówię o innych postaciach, ale tak jakoś najbardziej zwracałam uwagę na wątek Chapman i Vause, gdyż to one były w pewnym stopniu najciekawsze.

Stwierdziłam jednak, że nie będę opisywać każdego sezonu, gdyż nie pamiętam ich dokładnie, ale mniej więcej powiem ogólną opinię żeby też nie przedłużać.
Ogółem serial naprawdę mi się podobał, za wyjątkiem sezonu piątego. Był on moim zdaniem niesamowicie przeciągany, mdły i w porównaniu do reszty sezonów, mało miał wspólnego z tym więziennym klimatem, do którego twórcy nas przyzwyczaili. Powiem, że nie raz płakałam, ale i nie raz byłam wściekła na niektóre bohaterki. Jedną z tych, które tak bardzo mnie irytowały to oczywiście Piper Chapman. Poczuła się w pewnym momencie zbyt pewnie, a jej interesy szlag strzelił. To właśnie ta jej pewność siebie, bawienie się w "mafiozę" i odtrącanie dobrych rad Alex sprawiało, że nie mogłam już w pewnym momencie patrzeć na ten komiczny uśmiech Taylor Schilling, która aktorką nie jest znowu najlepszą, a przynajmniej moim zdaniem. Jej mimika ma sporo defektów, nad którymi ciężko jej zapanować, ale w sumie po tym, jak szósty sezon ją ostudził, chyba przekonywałam się do niej.
Mówiłam, że tym razem będzie krótko, no i macie krótko.

2. Orphan Black


Obejrzane to za dużo powiedziane. Nadal stoję chyba przy 7 odcinku 1 sezonu i jakoś nie chce mi się zabrać za to dalej (ale z pewnością to obejrzę!). Serial ogółem bardzo mi się spodobał ze względu na bardzo dobrą grę głównej bohaterki, której imienia sobie nie przypomnę, a researchu nie chce mi się robić (komputer odwala czasami takie rzeczy, że powrót do tej strony mógłby mi zająć wieczność, a ja nie wyrobiłabym się z napisaniem końcówki tego posta, a później w napisaniu kolejnego).
Oprócz tego klimat OB spodobał mi się na tyle, że ciągle wracam do niego wspomnieniami i zastanawiam się kiedy porzucę obecnie oglądaną serię i zacznę kończyć poprzednio zaczętą.

3.Arrow


Moja historia z Arrowem tak naprawdę zaczęła się dawno, dawno temu, kiedy byłam małym gówniakiem, a zielony łucznik leciał jeszcze w telewizji. Wtedy nie zwracałam na seriale zbytnio uwagi, toteż oglądałam go wtedy, kiedy akurat na niego trafiłam. Po tylu latach postanowiłam jednak do niego wrócić, ale nie z tego powodu, że aż tak mi się podobał. Nigdy w życiu. Głównym powodem była postać Sary Lance. Byłam ciekawa jej przeszłości, a więc trzeba było wrócić do jej korzeni - Starling City.
Jestem obecnie po pełnych 3 sezonach, oraz 10 odcinkach sezonu 4. Wiem, że teraz zaczął wychodzić sezon 7. Chcę jak najszybciej nadrobić Arrowa żeby móc oglądać go na bieżąco bo z tego co słyszałam to nowy sezon jest o niebo lepszy od poprzednich. No i oprócz tego muszę jeszcze skończyć Orphana i obejrzeć 4 sezon Flasha żeby z nim też być na bieżąco.
Wracając do Arrowa. Pierwszy sezon był naprawdę fajny, nie nudziłam się na ciągłych pojedynkach Olivera Queena, a wspomnienia z wyspy nie sprawiały, że non stop musiałam je przewijać. Oprócz tego budowanie napięcia, ukrywanie tajemnic i nie rozpowiadanie ich na prawo i lewo dodawało swoistego uroku. Drugi sezon był moją wisienką na torcie, w końcu doczekałam się tego czego chciałam i się nie zawiodłam. Dobra, Caity Lotz wtedy dopiero zaczynała tak naprawdę swoją większą karierę aktorską, toteż jej gra nie była fantastyczna (choć i tak o wiele lepsza niż większości obsady), ale nadrabiała niesamowitymi walkami i urokiem osobistym. Początek trzeciego sezonu to dla mnie kompletne załamanie, choć cały sezon był naprawdę dobry ze względu na pojawienie się Ligi Zabójców. Nikt mi nie powie, że całość była masakryczna, a historia kiepska, choć mieszanie się wątków to w serialach stacji CW standard. No i dochodzimy do sezonu 4... którego nie potrafię strawić. Damien Darkh jest mi znany z innej serii The CW, ale tutaj jest tak miałką postacią, że nie potrafię tego przeżyć. Całość moim zdaniem ratuje... no nic. Narzekam na każdą możliwą sprawę, która się tutaj znajduje. Nawet wydarzenia z wyspy są lepsze od tego, co dzieje się w naszej rzeczywistości. Aż się dziwię, dlaczego jeszcze tego nie porzuciłam, ale przetrwam i dojdę do kolejnego momentu, na który czekam.


Dobra, to na tyle w tej części o serialach. Następny post będzie poświęcony tylko i wyłącznie jednemu serialowi. Jeżeli ktoś uważnie czytał poprzednie, jak i ten post, wie o który serial chodzi.
A ja teraz się żegnam! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

CREATED BY
MAYAKO
CREDIT: ART