piątek, 19 października 2018

Co obejrzałam w ostatnich miesiącach? [CZĘŚĆ 1.1 - FILMY]

Witam wszystkich w tym oto poście. Jak widzicie, jest on oznaczony jako część 1.1. Dlaczego 1.1, a nie po prostu 1? Wytłumaczenie jest proste. Miał to być jeden post o wszystkim, tzn filmach i serialach, ale pisząc go stwierdziłam, że jest sporo za długi. W takim wypadku postanowiłam podzielić go na Filmy i Seriale, ale sam post z filmami też był masakrycznie długi, więc został okrzyknięty częścią pierwszą pierwszą.

W pierwszej pierwszej części pojawią się filmy, które są wyrwane w ogóle z kontekstu, a ich obejrzenie nie miało żadnych czynników zewnętrznych.

A więc zaczynajmy!

1. Człowiek, który zabił Don Kichota.



Zacznijmy od filmu, który był na spotkaniu filmowym w moim mieście. Ogółem podchodziłam do tego dzieła z wielkim dystansem. Nie wiedziałam czego się spodziewać. Pierwsze minuty były tak bardzo nudne, że miałam ochotę wyjść z kina, ale z drugiej strony mam już trochę doświadczenia w filmach artystycznych i wiem, że te rozwijają się z biegiem czasu. I w tym przypadku się nie pomyliłam. Historia filmu rozgrywa się w naszych czasach. Opowiada historię Toby'ego - reżysera reklam, który aspirował na reżysera filmowego; oraz tytułowego Don Kichota, który tak naprawdę jest aktorem wcielającym się w książkowego bohatera. Toby (Adam Driver) i Don Kichot/Javier (Jonathan Pryce) byli związani ze sobą, kiedy młody adept szkoły filmowej nagrywał swój film w małej wiosce w Hiszpanii. Tak doszło do pierwszego spotkania. To właśnie spotkanie sprawiło, że szewc Javier stał się Don Kichotem. Ta rola tak bardzo wpłynęła na jego psychikę, że przez kilka najbliższych lat dalej zachowywał się jak dobrze nam znany błędny rycerz z powieści Miguela de Cervantesa. Po kilku latach Toby wraca do okolic wioski, w których nagrywał swój pierwszy film, aby tym razem nagrać reklamę wódki. Wtedy też przypomina sobie o swoich młodzieńczych przygodach. Wraca do wioski, aby odszukać dziewczynę, która wcieliła się w rolę Dulcynei. Niestety, można się domyślić, że w ów wiosce doszło do wielu zmian, a jedną z nich był brak Angeliki. Co więcej, dowiaduje się, że Javier dalej uważa się za Don Kichota. I tak właśnie przechodzimy do dalszej części historii, czyli podróży Błędnego Rycerza, wraz ze swoim "gmerakiem" (nie, to nie jest literówka) - Sancho Pansy, którym de facto staje się Toby. Mam nadzieję, że się nie zgubiliście bo to tylko początek filmu. Dalej dzieją się tylko niespotykane rzeczy. Błądzimy między jawą, a snem. Nie wiemy co jest prawdą, a co tylko wizualizacją myśli naszych bohaterów. W pewnym momencie możemy sobie pomyśleć "to się dzieje naprawdę?", a po chwili reżyser daje nam do świadomości, że to kolejny wybryk psychiki albo Javiera, albo Toby'ego. 
Mnie osobiście film naprawdę się podobał. Zawierał dużą dawkę humoru, ale nie zabrało tematów poważnych. Bardzo duży szacunek mam do całej ekipy filmowej, która doskonale wykonał zdjęcia, jak i kostiumy i charakteryzację postaci. Po raz kolejny byliśmy świadkami bardzo dobrej gry aktorskiej Adama Drivera. Jego talent zauważyłam już przy filmie Milczenie, który swoją drogą też był bardzo dobrze wykonany i jako jedna z nielicznych nie narzekałam na około dwugodzinny seans w kinie na niewygodnych krzesłach. Natomiast nie mam porównania w przypadku Jonathana Pryce. Prawdopodobnie aktora widziałam pierwszy raz w filmie, ale mogę stwierdzić, że jego szaleństwo ukazane w tym filmie było wręcz mistrzowskie. 
Także szacunek dla Terry'ego Gilliama i zasłużona 9/10.


2. Notatnik śmierci



Ach, co ja mogę powiedzieć o tym tforze. Do tej adaptacji byłam już sceptycznie nastawiona po tym, gdy dowiedziałam się, że rolę L zagra czarnoskóry mężczyzna. Jakże się nie myliłam, że produkcja ta będzie... kiepska. Jednak muszę się przyznać do błędu. Aktor grający L'a był moim zdaniem najlepszym co dzieło Netflixa mogło nam zaoferować. Lakeith Stanfield odegrał swoją rolę bardzo dobrze, a przynajmniej na tle innych postaci. Moja kiepska opinia o tym filmie nie bierze się z opinii innych ludzi, ale po obejrzeniu oryginalnego anime, w którym akcja była naprawdę dobrze rozbudowana, nie było dziur fabularnych, a postacie nie były miałkie, tak Netflix zaoferował nam niskobudżetówkę, której nie da się oglądać z powagą, a jedynie z ironicznym uśmiechem na ustach przylepionym przez cały seans. Reszta aktorów była tak kiepska, że nawet ja, ze swoim zerowym doświadczeniem aktorskim, potrafiłabym zagrać lepiej chociażby rolę Mii (Margaret Qualley). Głównym bohater, Light Yagami (Mat Wolff) również nie wypadł imponująco, a nawet powiedziałabym, że było mu trudno dobrnąć do granicy średniaka. O tym filmie mogę jedynie powiedzieć tyle, że z bardzo dobrego materiału o walce dobra z "dobrem" zrobili komedię, z elementami kiepskiego romansu. Miało być poważnie, ale jednak coś nie wyszło. 
Tylko ze względu na L'a moja ocenia jest mocno naciągana. 3/10

3. Pasażerowie



Drugi film, który obejrzałam wraz ze znajomą, która zawitała do mnie na cały weekend. Po obejrzeniu filmu z podpunktu 2, chciałyśmy wyleczyć nasze psychiki. Przeglądając ofertę Netflixa wpadłyśmy na Pasażerów. Akcja dzieje się na statku międzygalaktycznym, który przewozi zahibernowanych pasażerów. Jeden z nich miał uszkodzoną kapsułę i wybudził się wiele lat przed dotarciem do celu. Jim (Chris Pratt) przez rok był zdany na siebie. Próbował za wszelką cenę dostać się do komory, do której miała dostęp tylko załoga statku, która nadal była w hibernacji. Jim po wielu próbach w końcu się poddał. Pewnego razu, przechadzając się po pomieszczeniu z pasażerami, napotkał piękną niewiastę, którą była Aurora. Przez kilka dni/tygodni (nie pamiętam już czy było to dokładnie powiedziane) oglądał jej materiały. Dowiedział się, że jest ona pisarką. Zapragnął ją wybudzić, ale powstrzymywał go barman-android Arthur (Michael Sheen). Czy Jim się go posłuchał? Oczywiście, że nie. W taki oto sposób doszło do "awarii" kapsuły Aurory (Jennifer Lawrence). Pierwszy odhibernowany nie przyznał się do tego. Wiedli szczęśliwe życie, dopóki statek nie zaczynał sprawiać coraz większych problemów. No i tu też wychodzi kłamstwo Jima, którego wydał Arthur. Nie dziwię się Aurorze, że była wściekła. Kto by nie był! Dobra, w końcu ktoś z załogi się budzi, naprawiają statek, Jim i Aurora się godzą i żyją dalej na statku. W końcu pewnie umarli bo do celu zostało ho ho i jeszcze więcej. Po wybudzeniu się pozostałych pasażerów, ci zauważają piękne miejsce, które stworzyła zmarła dwójka. Film oceniłam na ósemkę w skali 1-10 bo w sumie oglądało się go lekko, nie narzekałam na grę aktorką, a poza tym kiepsko pamiętam końcówkę, gdyż uspiałam (sobota wieczór, dwie znajome w jednym domu i alkohol, wiecie jak się to skończyło). 

4. Gra Geralda 



Musiałam spojrzeć do swojej ściągawki bo nie pamiętałam czy został jeszcze jakiś film przed pięcioma filmami, które obejrzałam tylko ze względu na aktorki (tak, to bardzo częsty warunek, który skłania mnie do obejrzenia jakiegoś filmu). No ale widzę, że został jeden film.
Gra Geralda, coś co obejrzałam dwa razy, za każdym razem się bałam, za każdym razem próbowałam wymazać z pamięci. Zapytacie więc dlaczego obejrzałam to jeszcze raz? NIE WIEM! To trzeci film, jaki obejrzałam z koleżanką, o której wspomniałam w poprzednich filmach). Nie chce mi się nawet pisać o tym filmie, ale chciałam o nim wspomnieć i powiedzieć, że dawno nie zakrywałam oczu oglądając jakiś film. Ostatnio robiłam to chyba przy oglądaniu Lustra, mając osiem lat? Jakoś tak. No to widzicie, musiało minąć dziesięć lat żeby zmusić mnie do dziecięcych zachowań. Tak jak stronię od horrorów i thrillerów, tak to obejrzałam. Za pierwszym razem piszczałam z koleżankami ze szkoły bo nie wiedziałam czego się spodziewać, a za drugim byłam przygotowana na pewne sceny, więc albo właziłam pod kołdrę, albo zasłaniałam sobie ładnie oczy rączką. 
Tutaj poleciała mocno naciągana 6 w skali 1-10.


----

To na tyle w tym poście. Część 1.2 pojawi się jeszcze dzisiaj (tzn piątek) o godzinie 20, a tam dalsze informacje na temat podsumowania.



Link do mojego Filmwebu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

CREATED BY
MAYAKO
CREDIT: ART