czwartek, 28 listopada 2019

Co się stanie, gdy na Ziemię zejdzie Szatan? [Wywiad z Enmą Official]

Enma Official to kanał prowadzony przez Natalię (Enmę), która już od kilku lat zamieszkuje kraj kwitnącej wiśni. Na tegorocznym Tsuru miałam okazję się z nią spotkać i przeprowadzić wywiad, który możecie przeczytać poniżej (lub posłuchać w wersji dla leniwych).


Enma to postać, którą zna zapewne większość fanów mangi i anime Shingeki no Kyojin. Youtuberka, cosplayerka, przewodnik po Japonii. Na swoim kanale pokazuje życie w Japonii, jak i również obala mity związane z tym krajem. Jesteście ciekawi, jak odpowiadała na moje pytania? Zapraszam niżej!




T - Tasak
E - Enma

Kanał Enmy ----> KLIK
Wersja dla leniwych ----> KLIK

T: Skąd pomysł na nick?
E: Pomysł wziął się tak naprawdę z mitologii japońskiej, gdzie w buddyjskim piekle mieszka Enma. Z powodu mojego głosu i mojej sub kultury, bo bardzo utożsamiałam się z subkulturą metalową i taką trochę gotycką. Nie wiedząc dlaczego, wszyscy nazywali mnie szatanem. Pomyślałam, że to trochę za dużo i trochę zbyt ordynarnie, zwłaszcza w kraju katolickim, ale Enma, który jest królem piekieł? Dlaczego nie? Nikt tak naprawdę nie wie, co to znaczy, brzmi to kobieco i w sumie to dość chwytliwe. Nie kojarzy się tak źle, jak szatan.

T: Stąd zainteresowanie Japonią? Czy zainteresowanie Japonią wzięło się wcześniej niż nick?
E: Oj, zainteresowanie Japonią wzięło się dużo, dużo wcześniej, jak jeszcze byłam małym dzieckiem. Nie wiem, czy czytelnicy/słuchacze będą kojarzyć jeszcze czasy, kiedy anime leciało w telewizji. Już wtedy, jeszcze na kasetach VHS, moja kochana babcia zgrywała mi Yattamana albo inne fajne propozycje typu Superświnka, i się oglądało. Stąd się wzięła tak naprawdę pierwsza fascynacja Japonią, a kolejna w momencie, gdy do naszego domu zjawiła się pani Akiko Miwa, która mieszka w Harklowej niedaleko miejscowości, z której pochodzę, i która jest rodowitą Japonką. Można się domyślić, nauczyła mnie nie tylko kultury Japonii, ale też uczyła mnie języka, kulinariów. Byliśmy nawet w TVN raz z jakimiś targami kulinarnymi. Robiliśmy jako jedyni sushi na Podhalu, także z tego tak naprawdę się to wzięło. Ta cała fascynacja i pasja. Dziękuję za to bardzo pani Akiko, która cały czas krzewi kulturę japońską na Podhalu.

T: Czyli styczność z mediami miałaś jeszcze przed założeniem kanału?
E: Czy można to nazwać stycznością z mediami? Nie wiem. Aczkolwiek bardziej jako taki statysta, człowiek w tle. Niejednokrotnie pojawiałam się w reportażach czy targach podhalańskich i tak dalej, i tak dalej. Zawsze gdzieś tam przebijaliśmy się z tyłu w haori z napisem Matsuri na plecach i po prostu krzewiliśmy, na przykład kotleta schabowego w sushi.

T: Co skłoniło cię do założenia kanału na youtubie?
E: Wpierw była to chęć pokazania moim znajomym, moim bliskim i mojej rodzinie jak żyję i, że żyję, faktycznie, że nic mi nie jest. Następnie jak wyglądają ceny, zakupy, jak pomykam na rowerku między polami ryżowymi, co jest dla Polaków dość takie niespotykane. No a później nagle pojawiło się dość dużo innych osób, których nie znam i które zaczęły zadawać pytania. A przez to, że jestem po studiach japonistycznych i jakąś tam wiedzę mam pomyślałam, że dlaczego nie? Zawsze mogę komuś jakąś drogę pokazać, wskazać, coś doradzić. Co prawda nie ułożę mu życia i nie powiem mu, jak ma żyć w Japonii, ale mogę mu doradzić jak w tej Japonii żyć lub jak ją zwiedzić.

T: Czy na twoim kanale mówisz o swoim życiu prywatnym, nauce języka japońskiego i o życiu w Japonii?
E: Jeżeli chodzi o życie prywatne. Wychodzę z założenia, że nikogo nie powinno ono interesować, więc nie skupiam się na nim. Oczywiście na kanale czasami pojawiają się vlogi, ale tylko po to, aby pokazać, jak się przemieszczam, jak wygląda przemieszczanie się na dworcu przy takiej ilości osób. Jak znaleźć pociąg, jak przejść z peronu. Takie typowe sytuacje z życia codziennego, których nie da się pokazać na filmach stacjonarnych. Trzeba zrobić vloga. I też taka chęć pokazania, że też jestem ludzka, że też, tak jak ostatnio zasnęłam na vlogu, zrobiłam sobie drzemkę trzygodzinną. Wszyscy potem stwierdzili, że robią tak samo. Także taka więź ludzka z moimi widzami, którzy mieszkają w Polsce. Pokazanie im, że życie w Japonii nie jest idealne. Jest wiele sytuacji, na które nie mamy wpływu. Ale to nie jest też taka prywata, że sprzedaję swoje życie. Nigdy bym nie chciała tego zrobić, nigdy tego nie zrobię, mam nadzieję. Chyba że coś mi się stanie w głowę i nagle zmienię [zdanie], ale wątpię, aby się to zmieniło. Staram się pokazywać ludziom, że pasja jest ważna w życiu, że osiągając swoje cele, jesteśmy szczęśliwi, i przede wszystkim, żeby się nie poddawać. Że nawet osoby, które są niepełnosprawne, które nie radzą sobie w szkole, albo które po prostu mają marzenie, by wyjechać, mogą je zrealizować i nie jest to nic nie do zrobienia. Wszystko można zrobić.

T: Jesteś dumna z prowadzenia kanału na youtubie i z tego, że kanał się tak rozrósł w zaledwie dwa lata? Myślisz, że to coś zmieniło w twoim życiu?
E: Przede wszystkim zmieniło to moje podejście do młodzieży mieszkającej w Polsce, bo niejednokrotnie spotykaliśmy się z takim obrazem, że osoby, które chcą zamieszkać w Japonii, są po prostu zdziecinniałe, interesują się tylko mangą i anime, przebierają się za jakieś takie postacie. No i tak naprawdę są to osoby, z którymi nie da się nawiązać relacji, a dzięki temu kanałowi wiem, że są to wspaniałe osoby, które mają marzenia, mają cele, mają niesamowitą pasję i zdolności językowe. Są osoby młodsze ode mnie, które ogarniają japoński tak samo, jak ja, więc tylko po prostu pozazdrości, że zaczęły w tak młodym wieku. Czy jestem dumna z kanału? Ciężko mi powiedzieć, bo to jest tylko kanał. Jeżeli go nie będzie, ja się nie zmienię. Będę cały czas taka sama. Kanał jest to tylko źródło przekazu. Mogę być dumna tylko z siebie i ze swoich widzów, którzy faktycznie lojalnie mnie oglądają, słuchają, czekają na każdy kolejny film i tak jak teraz, na konwencie Tsuru, przyszli i zajęli całą salę. Całą salę, wszystkie krzesła i całą podłogę, wszystko było zajęte przez ludzi. I to daje mi ogromną motywację do tego, co robię. Co prawda, jak każdy twórca, spotykam się z krytyką i z zawiścią, tak widząc tych wszystkich ludzi i tę pasję i chęć do rozwijania się i to, jak oni traktują mnie jak swojego senpaia, takiego mentora, jak mogłabym to porzucić. Nie da się tego porzucić, trzeba to kontynuować.

T: To część twojego życia.
E: Teraz już tak. Jest to część mojego życia. Co prawda skarżę się trochę na montaż, na komputer i takie sprawy. Może kiedyś nie będę się skarżyć na sprawy techniczne, ale jeżeli chodzi o kanał, absolutnie nie skarżę się na nic. Mam tak świetnych widzów i zawsze to podkreślam. Mam niesamowitą publikę i każdemu twórcy życzę takich właśnie ludzi, taki odbiorców. Są niesamowici ci ludzie.

T: Wielu twoich widzów zastanawia się, czym nagrywasz, czym montujesz i jak sobie z tym radzisz. Czy to sprzęt za milion złotych czy tani aparat prosto z sieciówki?
E: I tutaj też właśnie, biorąc pod uwagę całą konwencję kanału, czyli pokazując, że da się wszystko, od dwóch lat non stop nagrywam telefonem. I żaden z widzów, podkreślam widzów, nie hejterów, nie nie malkontentów, wszyscy są skupieni na treści, nie jakości. Mimo tego, że smartfony mają obszerną, ogromną i bardzo dobrą jakość, nie widzę głosów krytyki, że jest obraz rozmyty czy coś. Nie, to nie jest ważne w momencie, kiedy mamy dobry kontent. Nikt nie przychodzi nas oglądać, wszyscy przychodzą nas słuchać. Wiadomo, że w momentach, w których robimy wizualne filmy, w których coś pokazujemy, fajnie jest mieć lepszy sprzęt. Zainwestowałam właśnie w gimbal, żeby rączki się nie trzęsły, jak nagrywam jakieś krajobrazy, ale w momencie, w którym nagrywam z domu, po co mi to wszystko. Wystarczy po prostu telefon, trochę karty pamięci, trochę pamięci na komputerze, zmontować to tak, żeby dało się to w miarę przyjemnie oglądać i to jest wszystko, tak naprawdę. To jest najbardziej istotna rzecz, aby kontent był ciekawy, żeby trafił do każdego i żeby miał walory edukacyjne, tak mi się wydaje.

T: Masz swój ulubiony film na swoim kanale?
E: Mój ulubiony film na moim? Na chwilę obecną nic nie przychodzi mi tak bardzo do głowy, jak jedno z Q&A, w którym odpowiadam na najbardziej powtarzające się pytania, gdzie naprawdę poświęciłam chyba pół godziny na ten film, a mimo to ludzie cały czas zadają te pytania. Czy jest to mój ulubiony film? Nie wiem, ale jest to film, o którym najbardziej pamiętam i który chyba najbardziej zapadł mi w pamięć.

T: Co sprawiło, że zaczęłaś się aż tak interesować mangą/anime Shingeki no Kyojin (Atak Tytanów)?
E: Na początku unikałam tej serii, jak ognia, zwłaszcza na studiach, kiedy anime dopiero wyszło. Pamiętam, że byłam na pierwszym roku i wszyscy na pierwszym roku japonistyki szaleli, tytany to, tytany tamto, a ja nie. Nie dam się, nie będę oglądać, nie będę słuchać. Dopóki nie przyjechałam do Japonii i mój partner nie stwierdził, że wyglądam jak jedna postać z tego anime. Oczywiście nie wiedziałam o kim mówi, bo skąd miałam wiedzieć, skoro tego nie oglądam. I pamiętam jak dziś, że skończyłam pierwszy rok studiów właśnie w Japonii i miałam wakacje, i nie bardzo wiedziałam, co robić, a nie miałam pieniędzy, żeby pojechać nad morze, czy coś. I stwierdziłam "no dobra, no, to może coś obejrzę". Może w końcu się przebranżowię z muzycznego świata, gdzie cały czas czytałam wywiady muzyczne i cały czas słownictwo było skupione na muzyce. Może warto sięgnąć po coś, z czego jeszcze nie mam słownictwa, a w anime jest ogrom słownictwa, z którego nie znam. No i padło na Shingeki no Kyojin i zakochałam się w muzyce. Pierwszy raz, jak obejrzałam, to obejrzałam w jeden dzień i jedną noc, non stop, jednym ciągiem. Omijałam tylko openingi i endingi. I przyznam szczerze, że nie pamiętałam, że nie zapadło mi szczególnie w pamięć, jak wyglądały postacie, czym się charakteryzowały, jak się nazywały, aczkolwiek z czasem powróciłam do tej serii i zaczęłam zauważać rzeczy, których nie zauważyłam za pierwszym razem. I tak się wkręciłam, że już się nie mogę wykręcić.

T: Masz swoją ulubioną postać lub postacie?
E: Ciężko jest mi pokazać jedną postać, tak palcem, że tą lubię najbardziej. Bardzo lubię postacie ze starszych oddziałów. Wiadomo, Erwin, Levi, Hanji, ale też lubię postacie, które, spoiler, nie żyją. Na przykład Mike albo inne, których nie będę wymieniać, bo wam zaspoileruję, bo to jest już w mandze. Lubię praktycznie wszystkie postacie. Są postacie, do których nie pałam sympatią i które są mi totalnie obojętnie lub które mnie drażnią. Drażnią mnie postacie, które nic nie wnoszą do fabuły, jak  Connie czy Sasha, które są tak naprawdę komediowe i wszyscy je kochają, aczkolwiek jest to dla mnie zbędny element w fabule. Przepraszam.

T: Masz ogromną kolekcję związaną z anime/mangą Shingeki no Kyojin. Opowiesz o niej coś więcej?
E: Co mogę powiedzieć. Zaczęło się od pojedynczych breloczków, przypinek, które były najtańsze. Z czasem, jak zaczęłam zarabiać coraz więcej zarabiać, coraz bardziej zaczęły mi się wydawać tańsze te droższe rzeczy. W momencie, w którym się przeprowadziliśmy i w końcu dorobiłam się swojego pokoju, bo w poprzednim mieszkaniu nie mieliśmy swojej przestrzeni, tak naprawdę egzystowaliśmy na 18 metrach w dwie osoby, co jest dość ciężkie i nie polecam, obecnie mam swój pokój i był pusty. I tak od jednej figurki do drugiej figurki, jeden breloczek, jeden bacz, przypinka, torba. Nagle zaczęłam dostawać od ludzi takie rzeczy. Od swoich widzów, partnera, znajomych z Japonii i kolekcja zaczęła rosnąć. Zaczęła rosnąć do takich rozmiarów, że zaczęła być bardziej zauważalna na moim kanale, niż to, jak ja wyglądam. Ludzie skupiają się bardziej na tle za mną niż na mnie. Pomyślałam "why not", może to po prostu rozbudować, może pokazać ludziom, jak to wygląda i też coś kolekcjonować w swoim życiu, ponieważ zawsze kolekcjonowałam płyty. Już mało kto słucha płyt, również nie mam odtwarzacza płyt w swoim laptopie. I tak naprawdę gatunek muzyczny, który lubiłam, a jest to Visual Kei z lat 90., już się skończył, już nie znajdę takich płyt. Posiadam wszystkie, które lubię. I tak pasja kolekcjonowania przeniosła się na akryl. Niby taniego, ale, niestety, produkty, które są licencjonowane, oficjalne, zwłaszcza przez producenta mangi swoje kosztują. I mimo że jest to kawałek plastiku pomalowany farbką, potrafi kosztować tyle, co dobra kolacja w restauracji.

T: Jesteś jedną z najbardziej rozpoznawalnych Hanji Zoë. Jak myślisz, skąd wziął się taki sukces?
E: Może dlatego, że na żywo mój charakter jest do niej tak bardzo podobny. Jestem tak samo otwartą osobą. Jestem dość takim, no może nie krejzolkiem lub coś tego typu, ale wydaje mi się, że jestem dość pogodną osobą, tak jak ta postać. Wiele osób twierdzi, że mam bardzo podobną twarz do niej, nawet jak miałam swoje naturalne włosy. To bardzo mi schlebia, bardzo dziękuję za takie komplementy. Nie wiem, co tak naprawdę. Wydaje mi się, że mamy tę samą energię. W momencie ,kiedy Hanji jest zła i ja jestem zła, też mamy tę samą energię. Fani serii na pewno niejednokrotnie widzieli, jak coś rozwala i kopie. Myślę, że gdyby zobaczyli mnie wkurzoną, widzieliby to samo.

T: Co najbardziej lubisz w cosplay'u?
E: W cosplay'u najbardziej lubię kontakt z ludźmi. W momencie, gdy przebieram się i widzę tych ludzi, którzy na mnie reagują, podchodzą i proszą o zdjęcie, mają łzy w oczach, a momentami wręcz płaczą i proszą, żeby tylko dotknąć, żeby tylko uścisnąć rękę, jest to dla mnie coś tak niesamowitego. Nigdy nie sądziłam, że zwykłe ubranie peruki i założenie soczewek, paru rzeczy z allieexpress, bo nie szyję cosplay'u, cosplay to zabawa i nie jestem profesjonalnym cosplayerem, zawsze to podkreślam. Robię to tylko i wyłącznie dla zabawy. Po prostu ubieram już gotowe ciuchy. Ludzie reagują z tak niesamowitą energią, z takim ciepłem, z taką radością. Potrafią na konwentach, przynajmniej japońskich, nie wiem jak na polskich, zobaczymy tak naprawdę dopiero za chwilę, ludzie potrafią podchodzić i mówić, że spełniłam ich marzenia, bo zawsze chcieli poznać Hanji Zoë. Bo zawsze chcieli ją uścisnąć, zobaczyć, zrobić zdjęcie i jest to coś tak niesamowitego, że nawet osoby, które nie rozumieją cosplay'u, tak jak mój partner, w momencie, w którym zabrałam go na taki event to powiedział, że chciałby jeszcze raz to zobaczyć, jeszcze raz to przeżyć. Że widząc kolejkę osób do mnie i ich uśmiechy, i to, jak komentują mój wygląd, jak komentują mimikę mojej twarzy, moje gesty, że jestem podobna, że spełniam ich marzenia i czują się tak, jakby byli właśnie w anime to było to tak niesamowite uczucie, że chciałby to jeszcze raz przeżyć, i ja to czuję za każdym razem.

T: Jakbyś mogła być jakąkolwiek postacią z mangi/anime/gry kto by to był?
E: Kurczę, zastrzeliłaś mnie tym pytaniem, bo na pewno nie chciałabym żyć w świecie pełnym tytanów. Nie chciałabym być też żadną czarodziejką z księżyca, bo jest to za duża odpowiedzialność. Myślę, że byłabym jakimś pokemonem. Chyba byłabym pokemonem, po prostu małym, fajnym, uroczym stworzonkiem, którego każdy kocha, którego każdy chce mieć i który ma swojego przyjaciela cały czas. Może nie byłabym Pikachu, bo daleko mi do małego, ładnego, kudłatego kawaii zwierzątka, ale może takim Mimikyu, który udaje, że jest Pikachu. Jest taki trochę, no może nie kiczowaty, ale tajemniczy. Jest tak naprawdę duchem, jedynym gatunkiem pokemona ducha.

T: Czy ze względu na twoje działania w świecie mangi i anime dostawałaś propozycje od producentów?
E: Raz, w tamtym roku, zdarzyła mi się sytuacja, kiedy miał wychodzić trzeci sezon Ataku Tytanów napisał do mnie ktoś z firmy Kodansha, czyli firmy, która produkuje to anime, czy pojawię się w cosplay'u na evencie promującym trzeci sezon. Niestety byłam wtedy w Polsce. To była jedyna taka sytuacja, gdzie ktoś naprawdę chciał mnie wynająć jako cosplayera, zapłacić mi pieniądze, żebym stała, po prostu ładnie wyglądała i była Hanji. Niestety nie udało się. Może jeszcze kiedyś się uda. Zobaczymy.

T: Jak się czułaś, gdy organizatorzy Tsuru Japan Festival zaprosili cię do bycia gościem?
E: Najpierw myślałam, że jest to żart. Pamiętam jak dziś. Byłam wtedy z koleżanką, z którą nie widziałam się chyba z osiem lat, przyjechała do mnie do Tokyo, i spacerowałyśmy po parku Ueno. I nagle dostałam bardzo długą wiadomość od kogoś, kogo nie znam. Na fanpage, nie prywatnie. Przeczytałam, przeczytałam koleżance na głos i stwierdziłam "nie no, to jakiś prank", ktoś znowu ze mnie żartuje, ktoś znowu robi sobie ze mnie jaja, znowu ktoś będzie się chciał ze mnie wyśmiewać, bo jestem mały kanałem, nie mam 100 tyś subskrybcji, więc na pewno sobie ze mnie śmieszkują. Ale nie mogę nikogo skreślać, tak? Odpisałam na poważnie jak na prawdziwą ofertę pracy. Jakie było moje zdziwienie, kiedy się okazało, że jest to prawdziwa oferta. Może nie pracy, ale uczestnictwa. I bez wahania odpisałam "tak". Po prostu odpisałam "tak". W tym samym dniu zapytałam tylko o datę, zadzwoniłam do siebie do pracy, powiedziałam, że w tych dniach mnie nie ma, jestem w Polsce. No i jestem.

T: I wszyscy się z tego powodu cieszą. A czy ty się cieszysz, że możesz wziąć udział w Tsuru, że możesz poznać swoich widzów, którzy zbierają się w jednym miejscu, jakim jest Rybnik?
E: Gdybyście mnie widzieli w momencie, w którym dostaję przytulasy, prezenty i wszystkie komplementy na korytarzu tego konwentu widzielibyście, że cały czas płaczę ze wzruszenia. Cały czas jest mi dziwnie głupio, że jestem tylko człowiekiem, jak wszyscy inni, a ludzie tak reagują z takim szokiem, z taką radością, z taką miłością, bo wręcz miłością. I jest mi niesamowicie miło. Jest to dla mnie zaszczyt i na pewno chciałabym jeszcze kiedyś pojawić się na konwencie Tsuru. Może już jako bardziej kojarzony i znany youtuber i w ogóle persona. Żeby jeszcze więcej ludzi zarazić pasją i pokazać, że wszystko się da i wskazać im drogę do ich marzeń. Jest do dla mnie niesamowite i dopiero konwent się zaczyna, a ja już dostałam tyle miłości, że cały czas płaczę.

T: Czy chciałabyś dodać coś od siebie?
E: Przede wszystkim chciałabym podziękować za możliwość wywiadu, ponieważ jest to mój pierwszy wywiad. Taki tylko mój. Nie, że jestem tłumaczem, nie że jestem managerem, że jestem kimś z zespołu, tylko dotyczący tylko i wyłącznie mnie. Bardzo chciałabym za to podziękować. I chciałabym wszystkich zaprosić do tego, by realizowali swoje marzenia, niekoniecznie związane z Japonią, bo marzeń jest naprawdę wiele i jeżeli tylko marzymy, to one się nie spełnią. Trzeba zmieniać marzenia na cele i myślę, że nawet jeżeli ktoś nie lubi Japonii i zobaczyłby parę moich filmów, to chyba by się zaraził tą moją energią i tą pasją do spełniania celi i marzeń. I życzę każdemu, żeby po tym wywiadzie, może niekoniecznie wszedł do mnie na kanał, ale zastanowił się, co chce robić w życiu i co może zrobić, żeby to spełnić. To by było niesamowite, gdyby mnie posłuchał.

T: Dziękuję za udzielenie wywiadu. Mam nadzieję, że nie zamęczyłam cię pytaniami. I miłego konwentu.
E: Dziękuję. Jeszcze raz wszystkich pozdrawiam. Mam nadzieję, że nie rozpłaczę się do końca dnia. Teraz przebieramy się w cosplay, więc dopiero zobaczymy, ile miłości mnie spotka.


<><><><><><><><><><>



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

CREATED BY
MAYAKO
CREDIT: ART