Pierwszą styczność z tą mangą miałam już lata temu, kiedy w Japonii wydane było zaledwie 10 pierwszy rozdziałów. Nigdy nie sądziłam, że ta manga zostanie wydana w Polsce, ale jak widać umiarkowany sukces anime, które premierę miało w ubiegłym roku, skłoniło jedno z polskich wydawnictw do wydania jej na naszym rodzimym rynku. Premiera pierwszego tomiku była 25 lutego 2019 roku, a w moje łapki manga wpadła już wczoraj. Jestem już po lekturze, choć mangę dawno zakończyłam. Tak, anime też już dawno mam za sobą. Dzisiaj przychodzę z krótką recenzją, którą, mam nadzieję, przyjmiecie pozytywnie.

To tyle z delikatnego opisu wprowadzającego do fabuły. A teraz czas na to, co tygryski lubią najbardziej. Narzekanie, narzekanie i jeszcze raz narzekanie. Mangę kupiłam tak naprawdę tylko ze względu na moje przywiązanie, bowiem był to jeden z pierwszych komiksów, które z taką uwagą śledziłam (byłam jeszcze dziecięciem) i myślałam, że po tylu latach to się nie zmieni. Niestety, myliłam się i to bardzo. Mój wpływ na to miało pewnie to, że przez te lata przeczytałam zbyt wiele innych mang o podobnej tematyce i poznałam zbyt wiele innych bohaterek. Zachowanie Yuzu może i jest w pewnym sensie normalną reakcją na zdarzenia, których jest "ofiarą", jednak jest to zarazem tak irytujące, że nie raz miałam ochotę odłożyć tomik na półkę i do niego nie wracać. Z drugiej strony mamy Mei, ułożoną dziewczynę, dbającą o zasady, ale czy na pewno? Pod tą pokerową twarzą skrywa się osoba pogubiona w życiu, która została skrzywdzona przez życie, a to odbiło się na jej psychice. I jak od początku lubiłam Mei i jej poniekąd współczułam, tak za Yuzu od wielu lat nie przepadam. Jak już wspominałam, jest strasznie irytującą bohaterką, nie rzadko psującą przyjemność z czytania przez jej ciągłe wrzaski. Może nie powinnam tego tak oceniać ze względu na wiek bohaterek — w końcu są dopiero w pierwszej klasie liceum, więc są też tak doświadczone w życiu, jak dopiero co narodzone cielę. Mam też swoistą niechęć do maki głównych bohaterek. Może jest to spowodowane, że nie lubię takich postaci, ale ze względu na tym, że to postać-zapychacz, nie zwracam na nią uwagi. Na plus jest wprowadzenie postaci Harumin — nowej przyjaciółki Yuzu. Wprowadza ona fajną atmosferę, a jednocześnie temperuje główną bohaterkę, przez co staje się mniej irytująca.

Ostatnią kwestią jest wydanie Waneko. Moim zdaniem to wydawnictwo spisało się naprawdę dobrze, choć z początku miałam mieszane uczucia co do tego, jak to będzie wyglądało. W każdym razie wydanie jest na maksymalnym poziomie, jaki mógł być przy tej mandze i liczę, że "Koty" będą kontynuować jakość wydania.