Co o nich sądzę? Z grubsza powiem o czym były i powiem niektóre moje odczucia.
Pierwszym filmem jest ,,Boska Florence" w której główną bohaterkę wciela się Meryl Streep - jedna z lepszych aktorek komediowych. Historia jest oparta na prawdziwych wydarzeniach z 1944 roku, kiedy to prawdziwa Florence Foster Jenkins żyła.
Historia opowiada o kobiecie, która kochała muzykę jak nikt inny i kochała śpiewać. Niestety mimo usilnych prób nie umiała tego robić. Jednak miała męża - angielskiego arystokratę - który chciał dla niej jak najlepiej i pomagał jej w tym co robił. W filmie ukazane jest jak kombinował, aby na występy swojej żony zapraszać tylko tych krytyków, którzy nie będą zwracać uwagi na brak talentu muzycznego, lecz na emocje ukazywane poprzez zachowanie na scenie.Dla niektórych film mógł być typową komedią ze względu na beztalencie Florence, jednak dla mnie film był wzruszający. Nie ukrywam, że czasami śmiałam się, ale były i momenty, gdzie nie mogłam powstrzymać łez. W szczególności pod koniec filmu kiedy stało się coś, czego można się było spodziewać po wyjawieniu nazwy choroby na którą chora była główna bohaterka.
Dość ciekawą postacią był pianista - Cosmo Mcmoon. Jego mimika podczas pierwszej gry na pianinie, gdy Florence miała lekcję śpiewu, była na tyle dobrze zagrana, że wywoływała natychmiastowy uśmiech a nawet i śmiech. W późniejszych etapach filmu nie zmienia się to tak bardzo, mimo że młody pianista przyzwyczaił się już do śpiewu swojej pracodawczyni.
Dziwnym wątkiem w całym filmie był wątek męża Florence - St Clair'a Bayfield'a. Z pewnych powodów Bayfield nie mieszkał ze swoją żoną, lecz z kochanką. Dla niektórych może to być niezrozumiałe w początkowych etapach filmu i można sądzić, że St Clair cały czas oszukuje Florence co do swojej miłości, jednak jest inaczej i powody tego są wyjaśnione.
Film jest naprawdę ciekawy i warty obejrzenia. Film zalicza się do "kina artystycznego" ze względu na to, że został oparty na faktach autentycznych i są poruszane w nim wątki, na które można rozmawiać godzinami. Pod względem technicznym nie mam nic do zarzucenia. Stroje postaci były dopasowane go wieku a charakteryzatorka odwaliła kawał dobrej roboty z samymi strojami Florence, które były niemal identyczne do tych, które autentyczna Jenkins nosiła w latach 50. Jestem pewna, że w przyszłości obejrzę ten film jeszcze raz. Innych również zachęcam do wstąpienia do kin na seans. Nie pożałujecie. Jestem o tym przekonana.
Drugim filmem jaki obejrzeliśmy, była produkcja która wzbudziła dużo kontrowersji. Jak można się domyśleć film opowiadał o wydarzeniach od 10 kwietnia 2010 roku, gdy w okolicach lotniska w smoleńsku rozbił się polski samolot Tu-154M nr 101. Głównym tematem było śledztwo dziennikarki Niny. O tym filmie nawet nie mogę się wypowiedzieć pochlebnie. Fabuła na samym początku jeszcze jakoś się ciągnęła. Jednak im dalej w las tym gorzej. Zaczęli dodawać dziwne wątki, które nie miały związku z całą akcją Smoleńska. Dziwne urywki również nic nie wnoszące. Film również nie powala pod względem technicznym. Można odnieść wrażenie, że był nagrywany z ręki choć wszyscy doskonale wiedzą, że nagrywali to zawodowcy. Możliwe, że było to zrobione specjalnie. Gra aktorska niektórych bohaterów też nie powalała, ale zdarzyły się wyjątki u zawodowych aktorów. Większość ludzi byli po prostu brani z ulicy jako statyści (jeżeli ktoś oglądał "Smoleńsk" to doskonale wie o kim tu mowa).
W trakcie trwania filmu były puszczane urywki z różnych wypowiedzi z czasów trwania śledztwa (nagranie miejsca katastrofy, rozmowa premiera Donalda Tuska z prezydentem Rosji, Władimirem Putinem na molo). Były one dość znaczące w całym filmie.
Na koniec filmu było wytłumaczone jak doszło do zderzenia "Tupolewa" z ziemią. Spekulacje odnoszące się do tytanowej brzozy można było wyśmiać. Jako jeden z dowodów był podany zamach z 2012 roku na USA gdzie samolot przeciął konstrukcje dwóch drapaczy chmur.
Moje odczucia co do tego filmu były mieszane. Strona techniczna nie była zbyt wysoka. Tak samo jak i gra aktorska, ale było ukazach wiele faktów dotyczących całego śledztwa, więc może warto się wybrać na ten film?
---
To wszystko co mam do powiedzenia o tych dwóch filmach. Nie są to recenzje. To tylko moje przemyślenia.
Niedługo odbędzie się również premiera filmu opartego na książce Pauli Hawkins pt.: ,,Dziewczyna z pociągu". Film nosi ten sam tytuł i zamierzam się na niego wybrać. Sam trailer zainteresował mnie tak jak mało który (Jeszcze trailer do ,,Bad mom" był interesujący, ale niestety nie wybrałam się na ten film).
Pewnie o nim też zrobię małą opinię.
Na dzisiaj to na tyle. Do usłyszenia się w kolejnej notce (mam nadzieję, że nie będzie znowu miesiąca odstępu).
Cześć!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz